Przejdź do głównej zawartości

Pierwszy (ty)dzień zajęć

I jestem. Studentka na wakacjach zniknęła z tytułu bloga, zamiast niej pojawiła się pogoń za szczęściem. Pogoń powoli rozkręcała się od kilku ostatnich miesięcy, a na dobre ruszyła 1go października. Jak na razie jest trochę swojsko i trochę obco jednocześnie. Niby te same mury, ale jednak jest coś innego. Nowi ludzie, znajomi, a w grupie same dziewczyny. Nie chcę się uprzedzać lub zostać źle zrozumiana, ale mam nadzieję, że przez to liczne damskie grono nie ucierpi nasza organizacja. W LO miałam w klasie 28 dziewczyn i 3 chłopaków, więc z doświadczenia wiem, że jeżeli w grupie liczebnie przeważa tzw. płeć piękna, bardzo często pojawia się nieoczekiwany problem gdy trzeba się jakoś zorganizować. Tutaj też zauważyłam, że nikt jakoś szczególnie nie pała entuzjazmem, nawet jeżeli chodzi o najprostsze rzeczy: wspólne kserowanie, integracja w grupie na portalu społecznościowym czy założenie grupowego maila. Póki co panuje zasada 'każdy sobie rzepkę skrobie', którą powolutku, drobnymi kroczkami, zamierzam zmienić. W głębi duszy mam też nadzieję, że ten dystans wynika z ogólnego onieśmielenia nową sytuacją i wszystko wkrótce zmieni się na lepsze. Póki co, uczelnia na każdym kroku dostarcza nam wrażeń. Harmonogramu zajęć nie otrzymaliśmy na rozpoczęciu 1go października. Spotkanie organizacyjne było po południu i wtedy obiecano nam podesłać rozpiskę zajęć na stronę. Spoko. Rozpiska pojawiła się ok. 22:45 w środę, zajęcia zaczynałam w czwartek rano. Rozczarowała mnie ta sytuacja, a jeszcze bardziej fakt, że kiedy przyszliśmy na zajęcia, próbowano zwalić winę na nas, studentów. Że niby harmonogram był już dawno gotowy, ale ludzie z innej specjalności zaczęli nagle zmieniać grupy, w związku z czym osoby odpowiedzialne za rozkład zajęć praktycznie musiały ułożyć wszystko od nowa. Terefere.
W czwartek, po wielkim środowym oczekiwaniu na harmonogram, ruszyliśmy z zajęciami. Moja grupa faktycznie ruszyła i to pełną parą, bo akurat w czwartki mamy najwięcej zajęć i wychodzi na to, że co 2 tygodnie będziemy siedzieć w instytucie od rana do 18:15. Na szczęście pozostałe dni są już znośne, nie ma też większych przerw między zajęciami. W czwartek wybrałam też wstępnie promotora. Jak na razie jestem zadowolona z wyboru, a rozmowy z koleżankami z roku wyżej utwierdziły mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłam. Teraz muszę porządnie pomyśleć nad tematem pracy magisterskiej. W najbliższy czwartek chciałabym już coś ustalić, żebym mogła już gromadzić bibliografię. Niby na pracę magisterską mam przeznaczone 2 lata, ale wiem, że te 4 semestry zlecą błyskawicznie, zwłaszcza, że pisanie pracy to nie jedyny projekt i oprócz tego jest masa innych przedmiotów, które trzeba zaliczyć. Jak zawsze na początku roku szkolnego/akademickiego, jestem pełna zapału do pracy, ale tym razem jest też coś więcej. Świadomość, że muszę umiejętnie rozłożyć siły, by tego zapału nie ostudzić. I że coś się zaczęło, ale po to, by zakończyć pewien okres w moim życiu. Trochę burzliwy, ale wiem, że będę wspominać ten czas z rozrzewnieniem. OK, kończę, bo zaczynam brzmieć, jakbym już skończyła studia, a tu przecież jeszcze 2 lata mi zostały i notatki tak na mnie zachęcająco spoglądają... Trzymajcie się ciepło i mocno! ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak zaplanować życie?

Znowu piszę późnym wieczorem, ale obiecałam sobie, że będę tu codziennie. To jestem. Dzień był całkiem miły, skończył się mój Weekend Nicnierobienia, więc odetchnęłam z ulgą (sic!) i trochę posprzątałam, skróciłam spodnie (tak. sama. ręcznie.), zrobiłam lekcję z uczniem i trochę poplanowałam przyszłość bliższą i dalszą. Z przyszłości bliższej, aczkolwiek mocno związanej z przyszłością dalszą, czeka mnie rekrutacja na studia drugiego stopnia. Co, gdzie, jak -  w tej kwestii więcej zdradzę dopiero za jakiś czas. Natomiast jeżeli chodzi o przyszłość "bliską-najbliższą", planowanie znacznie uprzyjemniła paczuszka z północy :) Dawno temu zamawiałam darmowe broszurki turystyczne na jednej stronie. Niestety, strona zmieniła nieco swój profil i już nie ma wysyłki broszurek. Na szczęście nie jestem typem, który łatwo się poddaje i postanowiłam pociągnąć za odpowiednie sznureczki. Tym sposobem dotarłam do redakcji jednej strony turystycznej traktującej o Finlandii, gdzie - mimo, że no

I moja kariera aktorska legła w gruzach

A zapowiadało się tak dobrze... Przypadkiem trafiłam na ogłoszenie, że w okolicy będzie kręcony film i ekipa poszukuje statystów. Wymagany wiek się zgadzał, więc wczoraj z nudów stwierdziłam - a co mi tam, nie mam nic do stracenia, wyślę im swoje zdjęcia i najwyżej ktoś się pośmieje. Chciałabym zobaczyć swoją minę, kiedy dziś po południu sprawdziłam maila i zobaczyłam odpowiedź. Ba, ZAPROSZENIE na plan filmowy. I co? I muszę zrezygnować, bo zdjęcia będą realizowane w piątek od wieczora do wczesnych godzin porannych w sobotę. A akurat w tę sobotę moja przyjaciółka ma ślub i nie może mnie tam zabraknąć. Masz Ci los, a już czułam pod stopami czerwone dywany Hollywood :( A tak serio, trochę szkoda, bo zawsze mnie ciekawiło powstawanie tego typu produkcji. Może kiedyś jeszcze będzie szansa, teraz wracam do moich książek i fińskiego :)

Hawajskie mydełko

Tak, tak, zamierzałam pisać tu codziennie, jednak nie przewidziałam problemów z internetem. Zresztą, problemy z internetem mają to do siebie, że nie sposób ich przewidzieć - weźmy na przykład taką sytuację; Spokojne, ciepłe popołudnie. Do domu przyjechał mój Brat z kumplem opowiedzieć o ich podróży na Hawaje, z której dzień wcześniej wrócili. Pokazują zdjęcia, Brat jeszcze chciał skorzystać na swoim laptopie z internetu, więc podałam mu hasło do sieci, wszystko pięknie i cudownie. Kilka godzin później pojechali, ja zrobiłam sobie lekką kolację i zasiadłam przed komputerem, żeby przejrzeć fora, zrobić trening i szybko biec pod prysznic, bo ze Skarbem byliśmy umówieni na Skype. A tu cios w samo serce - nie można ustanowić połączenia. Połączenie niezaufane. Sprawdź datę i godzinę w celach bezpieczeństwa. JA NIEZAUFANA?! Komunikat kazał czekać kilka godzin. Poczekałam dwie. Dwie to przecież parę godzin, a od pary niedaleko do kilku. Zadzwoniłam do operatora, miły pan obiecał szyb