Przejdź do głównej zawartości

Eveline Cosmetics | Peeling Slim Extreme 3D

Wiem, wiem ostatnio obiecałam, że nowa recenzja pojawi się jeszcze w weekend. Niestety, zawirowania związane z przeprowadzką trochę uniemożliwiły mi zrealizowanie tego planu. Jakoś podświadomie denerwowałam się zmianą miejsca zamieszkania, w nocy kiepsko spałam, więc kiedy w niedzielne popołudnie przyjechałam do nowego mieszkania, zdążyłam posprzątać pokój, ułożyć wszystkie swoje rzeczy, pobiec do centrum handlowego odebrać zamówione słuchawki, żeby móc spokojnie porozmawiać ze Skarbem na Skype, a w drodze powrotnej zrobić małe zakupy spożywcze. Kiedy wpadłam do mieszkania padałam już na twarz, a nie chciałam pisać postu "na odczep się".
Pokoik mam malutki, ale co dla mnie najważniejsze, jest czysto, w dobrej lokalizacji i cenie, towarzystwo także zapowiada się całkiem w porządku, więc te ostatnie semestry studiów powinnam przetrwać. Póki co oswajam się z tym wszystkim, czuję się jeszcze trochę obco, ale myśl o nadchodzącym semestrze i zerwaniu z codziennymi dojazdami poprawia mi nastrój.
A teraz do rzeczy - recenzja. Dzisiaj chcę podzielić się z Wami opinią o produkcie, który kupiłam przypadkiem, nie czytając wcześniej żadnych recenzji. Jest to peeling - masaż pod prysznic Eveline o wdzięcznej nazwie Slim Extreme 3D. 
Co obiecuje producent?
Ten peeling to innowacja. Zapewnia pielęgnację skóry, jednocześnie zwiększając skuteczność kuracji odchudzającej i antycellulitowej. Masaż z użyciem tego peelingu rozgrzewa i pobudza ukrwienie skóry, dzięki temu poprawiając jej jędrność i elastyczność. Mikrogranulki złuszczają zrogowaciały naskórek i jednocześnie wygładzają oraz oczyszczają skórę. 

Skład: 
Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, PE, Cocamide DEA, Propylene Glycol, Xanthan Gum, Butylene Glycol, Laminaria Hyperborea, Gingko Biloba, Zingiber Officinale Root, Hydrolyzed Silk, Polysorbate 20, Retinyl Palmitate, Tocopherol, Linoleic Acid, PABA, Centella Asiatica, Sodium Chloride, Lactose, Cellulose, Hydroxypropyl Methylcellulose, CI 77289, Tocopheryl Acetate, Allantoin, Panthenol, Maris Sal, Caffeine, Sodium Salicylate, Lecithin, Silica, Methylchloroisothiasolinone, Methylisothiasolinon, Fragrance, CI 77288.

Jak peeling sprawdził się u mnie?
Na wstępie chciałam zaznaczyć, że żadnej kuracji odchudzającej w planach nie miałam. Peeling kupiłam z zamiarem ujędrnienia skóry, w czym produkty antycellulitowe są dobre. Problem jednak pojawił się już przy pierwszym użyciu: peeling ma konsystencję, którą określiłabym jako glutowatą, przez co trzeba się namęczyć, żeby wydobyć go z tej 200ml tuby. Ogólnie projekt opakowania jest dobry i wygodny - dokładnie widać ile produktu jeszcze zostało, tuba nie wyślizguje się z mokrych rąk, łatwo się zamyka i otwiera. Jednak mając taką konsystencję, peeling dużo lepiej byłoby umieścić peeling np. w słoiku. Kiedy już uda nam się wycisnąć trochę peelingu, pojawia się kolejny minus związany z glutowatą konsystencją - produkt ciężko rozprowadzić na ciele, trzeba uważać, żeby glutek się nie ześliznął i nie odpłynął w siną dal, bo inaczej trzeba znowu sięgnąć po tubę i rozpocząć całą zabawę od początku. Poza tymi wątpliwymi atrakcjami, peeling pachnie ładnie, trochę owocowo, delikatnie zdziera naskórek i wygładza skórę lekko ją napinając, wszystko to obywa się jednak bez żadnych rewelacji i nieskromnie powiem, że wolę już swój peeling cukrowy domowej roboty.

Podsumowując:
Opakowanie: 1/5 (nie takie przy tej konsystencji, jeden punkt za wykonanie i możliwość zobaczenia ile produktu zostało do końca)
Zapach: 4/5 (trochę chemiczny, trochę owocowy)
Konsystencja: 0/5 (co tu więcej mówić, tragiczna)
Działanie: 3/5 (w stosunku do obietnic producenta, peeling wypada średnio)
Wydajność: 4/5
Dostępność: 5/5
Cena: ok. 13zł/200ml

No cóż, mówi się, że w każdej rodzinie jest jakaś czarna owca. Miejmy nadzieję, że wśród produktów Eveline ten peeling jest właśnie takim barankiem ;)

A Wy? Testowałyście ten peeling? Co myślicie? Jakie produkty Eveline są Waszym must-have?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak zaplanować życie?

Znowu piszę późnym wieczorem, ale obiecałam sobie, że będę tu codziennie. To jestem. Dzień był całkiem miły, skończył się mój Weekend Nicnierobienia, więc odetchnęłam z ulgą (sic!) i trochę posprzątałam, skróciłam spodnie (tak. sama. ręcznie.), zrobiłam lekcję z uczniem i trochę poplanowałam przyszłość bliższą i dalszą. Z przyszłości bliższej, aczkolwiek mocno związanej z przyszłością dalszą, czeka mnie rekrutacja na studia drugiego stopnia. Co, gdzie, jak -  w tej kwestii więcej zdradzę dopiero za jakiś czas. Natomiast jeżeli chodzi o przyszłość "bliską-najbliższą", planowanie znacznie uprzyjemniła paczuszka z północy :) Dawno temu zamawiałam darmowe broszurki turystyczne na jednej stronie. Niestety, strona zmieniła nieco swój profil i już nie ma wysyłki broszurek. Na szczęście nie jestem typem, który łatwo się poddaje i postanowiłam pociągnąć za odpowiednie sznureczki. Tym sposobem dotarłam do redakcji jednej strony turystycznej traktującej o Finlandii, gdzie - mimo, że no

I moja kariera aktorska legła w gruzach

A zapowiadało się tak dobrze... Przypadkiem trafiłam na ogłoszenie, że w okolicy będzie kręcony film i ekipa poszukuje statystów. Wymagany wiek się zgadzał, więc wczoraj z nudów stwierdziłam - a co mi tam, nie mam nic do stracenia, wyślę im swoje zdjęcia i najwyżej ktoś się pośmieje. Chciałabym zobaczyć swoją minę, kiedy dziś po południu sprawdziłam maila i zobaczyłam odpowiedź. Ba, ZAPROSZENIE na plan filmowy. I co? I muszę zrezygnować, bo zdjęcia będą realizowane w piątek od wieczora do wczesnych godzin porannych w sobotę. A akurat w tę sobotę moja przyjaciółka ma ślub i nie może mnie tam zabraknąć. Masz Ci los, a już czułam pod stopami czerwone dywany Hollywood :( A tak serio, trochę szkoda, bo zawsze mnie ciekawiło powstawanie tego typu produkcji. Może kiedyś jeszcze będzie szansa, teraz wracam do moich książek i fińskiego :)

Hawajskie mydełko

Tak, tak, zamierzałam pisać tu codziennie, jednak nie przewidziałam problemów z internetem. Zresztą, problemy z internetem mają to do siebie, że nie sposób ich przewidzieć - weźmy na przykład taką sytuację; Spokojne, ciepłe popołudnie. Do domu przyjechał mój Brat z kumplem opowiedzieć o ich podróży na Hawaje, z której dzień wcześniej wrócili. Pokazują zdjęcia, Brat jeszcze chciał skorzystać na swoim laptopie z internetu, więc podałam mu hasło do sieci, wszystko pięknie i cudownie. Kilka godzin później pojechali, ja zrobiłam sobie lekką kolację i zasiadłam przed komputerem, żeby przejrzeć fora, zrobić trening i szybko biec pod prysznic, bo ze Skarbem byliśmy umówieni na Skype. A tu cios w samo serce - nie można ustanowić połączenia. Połączenie niezaufane. Sprawdź datę i godzinę w celach bezpieczeństwa. JA NIEZAUFANA?! Komunikat kazał czekać kilka godzin. Poczekałam dwie. Dwie to przecież parę godzin, a od pary niedaleko do kilku. Zadzwoniłam do operatora, miły pan obiecał szyb