Przejdź do głównej zawartości

ISANA Med | UREA krem na noc

Dawno, dawno temu na blogu pojawił się post pokazujący drobne zakupy z Rossmanna, na których nabyłam m.in. krem na noc z Isany Med. Było to pod koniec lutego, kiedy na nowo przeprowadziłam się do Krakowa po perypetiach mieszkaniowych. Nie ukrywam, że trochę obawiałam się ewentualnych podrażnień, o które naprawdę nie muszę jakoś szczególnie się starać przy mojej wrażliwej skórze. Potrzebowałam jednak czegoś delikatnego na noc, co stanowiłoby dobrą ochronę w nadchodzącym wtedy okresie przejściowym zimowo-wiosennym. Ciekawość też zrobiła swoje ;) 
Krem kupiłam na promocji za ok. 5zł. Prosty, estetycznie wyglądający szklany słoiczek o pojemności 50ml zapakowany jest w pudełeczko, na którym znajdziemy wszelkie potrzebne informacje dotyczące stosowania i składu. Kolorystyka typowa dla całej serii Med.
Co obiecuje producent?
Wszelkie obietnice możemy przeczytać na pudełeczku. Poniżej zamieszczam zdjęcie z informacją od producenta. Od siebie dodam tylko tyle, że dla osoby takiej jak ja - praktycznie przez większość czasu żyjącej w stresie, wizja dostarczenia zestresowanej skórze relaksu w nocy wydaję się szczególnie kusząca ;) 
 Składniki:
Jak krem sprawdził się u mnie?
Swoje pierwsze wrażenia opisałam w tym poście. Teraz, po kilku miesiącach stosowania mogę dodać, że krem jest wyjątkowo delikatny (musi być, skoro dogaduje się z moją wymagającą skórą) i wydajny. Szybko się wchłania, nie pozostawia żadnego tłustego filmu, którego swoją drogą nienawidzę, a rano mogę cieszyć się zdrowo wyglądającą i dopieszczoną skórą. Trzeba tyko uważać, żeby nie nałożyć za dużo, bo wtedy może być nieprzyjemnie. Owszem, czasami zdarzały się gorsze dni, kiedy moja cera była kapryśna, ale w takim czasie jedyną różnicą była lekko sucha skóra w najbardziej problematycznym obszarze - po umyciu twarzy i zastosowaniu kremu na dzień wszystko było już w jak najlepszym porządku. Krem jest dosyć gęsty, ale wystarczy naprawdę niewielka ilość, żeby rozprowadzić go na całej twarzy. Stosowałam go 5 dni w tygodniu przez cały semestr, tj. od końca lutego do końca czerwca i niewiele mi go ubyło ze słoiczka. 5 dni w tygodniu, bo zabieranie słoiczka na weekendy do domu wydawało mi się zbędne, a kiedy przyjechałam na wakacje do domu to jakoś przestałam go używać. Dziś wieczorem to naprawię ;) Jak dla mnie jest to bardzo przyjemny, dobry krem w świetnej cenie.

Podsumowując:
Opakowanie: 4/5
Zapach: 4/5
Konsystencja: 5/5
Wydajność: 5/5
Działanie: 4/5
Dostępność: 3/5 (bez problemu dostaniemy we wszystkich Rossmannach, problem w tym, że nie wszędzie znajdziemy Rossmanna ;)
Cena: ok.8 zł/50ml (cena normalna), w promocji ok. 5zł

Ciekawy produkt, godny polecenia i przetestowania. Dobry i tani. Zapewne będę chciała przetestować coś innego, ale ten krem już jest na mojej "awaryjnej" liście, że w razie czego zawsze mogę wrócić, bo dobrze sobie radzi z moją skórą :) Po szamponie z Isana Med UREA, którego recenzja pojawiła się TUTAJ, jest to drugi kosmetyk z tej serii, którego używam i z którego jestem zadowolona.

A Wy, znacie ten krem? Jakie kremy do pielęgnacji skóry wrażliwej możecie polecić?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak zaplanować życie?

Znowu piszę późnym wieczorem, ale obiecałam sobie, że będę tu codziennie. To jestem. Dzień był całkiem miły, skończył się mój Weekend Nicnierobienia, więc odetchnęłam z ulgą (sic!) i trochę posprzątałam, skróciłam spodnie (tak. sama. ręcznie.), zrobiłam lekcję z uczniem i trochę poplanowałam przyszłość bliższą i dalszą. Z przyszłości bliższej, aczkolwiek mocno związanej z przyszłością dalszą, czeka mnie rekrutacja na studia drugiego stopnia. Co, gdzie, jak -  w tej kwestii więcej zdradzę dopiero za jakiś czas. Natomiast jeżeli chodzi o przyszłość "bliską-najbliższą", planowanie znacznie uprzyjemniła paczuszka z północy :) Dawno temu zamawiałam darmowe broszurki turystyczne na jednej stronie. Niestety, strona zmieniła nieco swój profil i już nie ma wysyłki broszurek. Na szczęście nie jestem typem, który łatwo się poddaje i postanowiłam pociągnąć za odpowiednie sznureczki. Tym sposobem dotarłam do redakcji jednej strony turystycznej traktującej o Finlandii, gdzie - mimo, że no

I moja kariera aktorska legła w gruzach

A zapowiadało się tak dobrze... Przypadkiem trafiłam na ogłoszenie, że w okolicy będzie kręcony film i ekipa poszukuje statystów. Wymagany wiek się zgadzał, więc wczoraj z nudów stwierdziłam - a co mi tam, nie mam nic do stracenia, wyślę im swoje zdjęcia i najwyżej ktoś się pośmieje. Chciałabym zobaczyć swoją minę, kiedy dziś po południu sprawdziłam maila i zobaczyłam odpowiedź. Ba, ZAPROSZENIE na plan filmowy. I co? I muszę zrezygnować, bo zdjęcia będą realizowane w piątek od wieczora do wczesnych godzin porannych w sobotę. A akurat w tę sobotę moja przyjaciółka ma ślub i nie może mnie tam zabraknąć. Masz Ci los, a już czułam pod stopami czerwone dywany Hollywood :( A tak serio, trochę szkoda, bo zawsze mnie ciekawiło powstawanie tego typu produkcji. Może kiedyś jeszcze będzie szansa, teraz wracam do moich książek i fińskiego :)

Hawajskie mydełko

Tak, tak, zamierzałam pisać tu codziennie, jednak nie przewidziałam problemów z internetem. Zresztą, problemy z internetem mają to do siebie, że nie sposób ich przewidzieć - weźmy na przykład taką sytuację; Spokojne, ciepłe popołudnie. Do domu przyjechał mój Brat z kumplem opowiedzieć o ich podróży na Hawaje, z której dzień wcześniej wrócili. Pokazują zdjęcia, Brat jeszcze chciał skorzystać na swoim laptopie z internetu, więc podałam mu hasło do sieci, wszystko pięknie i cudownie. Kilka godzin później pojechali, ja zrobiłam sobie lekką kolację i zasiadłam przed komputerem, żeby przejrzeć fora, zrobić trening i szybko biec pod prysznic, bo ze Skarbem byliśmy umówieni na Skype. A tu cios w samo serce - nie można ustanowić połączenia. Połączenie niezaufane. Sprawdź datę i godzinę w celach bezpieczeństwa. JA NIEZAUFANA?! Komunikat kazał czekać kilka godzin. Poczekałam dwie. Dwie to przecież parę godzin, a od pary niedaleko do kilku. Zadzwoniłam do operatora, miły pan obiecał szyb