Przejdź do głównej zawartości

"Włosowe" zakupy kosmetyczne

Jeszcze wczoraj narzekałam na blogowym profilu na Facebooku na brak czasu i chwilowe zaniedbywanie bloga, a dzisiaj już tu piszę :) Dzień co prawda zapowiadał się o wiele bardziej pracowicie, ale jako że odpadły mi korepetycje i mam chwilę wolnego, postanowiłam opisać moje dzisiejsze poranne zakupy. Tak się złożyło, że skończyłam większość kosmetyków. Chciałam też spróbować kilku nowości, nad którymi już od dawna się zastanawiałam. Oraz... trochę poeksperymentować ;)


Jak na mnie, trochę się tego nazbierało. Zwykle staram się ograniczać i na bieżąco kupuję pojedyncze kosmetyki, które się skończą. Dawno się jednak nie zdarzyło, żebym potrzebowała kilku na raz. Bardzo jestem zadowolona z tych zakupów, w końcu nabyłam szampon arganowy z ECO receptury Starej Mydlarni, na który polowałam od dłuższego czasu, ale zawsze jakoś odstraszała mnie cena regularna. W tym tygodniu w najbliższej mi Starej Mydlarni cała arganowa seria jest na promocji, niewielkiej bo niewielkiej, ale zawsze ;) Poza tym, oglądając zdjęcia z wakacji trochę załamałam się kondycją moich włosów, co było dodatkową motywacją do zakupu. 
Załamałam się także (lub przede wszystkim) ich kolorem, który miejscami został zupełnie wypalony przez słońce. Próbowałam już ujednolicić kolor płukanką kawową, ale szczerze mówiąc nie wiem jak długo musiałabym ją stosować, żeby osiągnąć choć trochę satysfakcjonujący efekt. To skłoniło mnie do zakupu szamponetki Joanny o kolorze (mam nadzieję) zbliżonym do mojego naturalnego. Nie chcę trwałej koloryzacji, z którą pomyślnie zerwałam dobrych kilka lat temu, na początku studiów, ale nie mogę patrzeć na wyblakłe pasma włosów. Niezbyt podoba mi się także złoty poblask na włosach, na który zwykle nie zwracałam uwagi, ale ostatnio zaczął mnie wręcz drażnić. Stwierdziłam, że póki mam jeszcze wakacje pokombinuję trochę z szamponetką, która nie jest trwała, więc jeżeli kolor nie przypadnie mi do gustu albo wrócę do naturalnego, albo spróbuję innego odcienia. Teraz wahałam się pomiędzy kasztanowym a orzechowym brązem, jak widzicie stanęło na tym pierwszym. Zobaczymy. Kolejnym argumentem za szamponetką jest wygoda - do całego zabiegu nie będę potrzebowała niczyjej pomocy, sama poradzę sobie z aplikacją :)
Z Joanny kupiłam także plastry do depilacji twarzy z olejkiem arganowym, których nigdy jeszcze nie stosowałam. W ogóle nie zdarzyło mi się używać żadnych plastrów do depilacji twarzy, więc to dla mnie zupełna nowość i mam ogromną nadzieję, że będę zadowolona z testowania. Szczególnego problemu z włoskami na twarzy nie mam, ale myślę, że depilacja woskiem zapewni mi spokój na dłużej niż pęsetka ;) Tak, Ci, którzy mnie znają osobiście wiedzą, że jeżeli chodzi o czas jestem okropną sknerą i nienawidzę tracić go na niepotrzebne rzeczy. To studia trochę mnie zmusiły, a trochę nauczyły wartości każdej minuty.
Moja ulubiona odżywka Garnier Ultra Doux z olejkiem z awokado i masłem karité niedługo się skończy, w związku z czym do koszyka wrzuciłam odżywkę Dove Colour Care. Tak w związku z planowanym użyciem szamponetki ;) Myślę i myślę czy kiedykolwiek miałam jakąś odżywkę Dove, ale jakoś nie mogę sobie przypomnieć i to chyba faktycznie moja pierwsza odżywka tej firmy ever.  Zawsze używałam albo mydła, albo żeli pod prysznic Dove, nigdy produktów do włosów. 
W Rossmannie do koszyka trafił również olejek łopianowy ze skrzypem polnym Green Pharmacy, też nowość dla mnie. Nie wiem dlaczego, ale ostatnio zaobserwowałam wzmożone wypadanie włosów. Wzmożone do tego stopnia, że zaczęłam się bać. Na szczęście mam też sporo baby hair, co częściowo ratuje sytuację (częściowo, bo muszę je jakoś okiełznać). 
Sporo nowości pojawiło się w moim koszyku, w zasadzie jedynym produktem, który dziś nabyłam i który jest stałym bywalcem w mojej łazience jest żel do higieny intymnej Facelle z aloesem i kwasem mlekowym, który głównie używam do mycia włosów. Więcej szczegółów o produktach i moich wrażeniach po testowaniu pojawi się za jakiś czas w recenzjach :)

Prawie zapomniałam wspomnieć, a to ważne! Ci, którzy śledzą profil bloga na Facebooku już wiedzą, ale tutaj jeszcze o tym nie pisałam. Mam jeszcze jedną nowość kosmetyczną, o ironio, także włosową! Jakiś czas temu udało mi się wygrać w konkursie Drogerii Kosmyk na Facebooku maskę Kallos. Dowolną :) Zdecydowałam się na Multivitamin:
Po paru użyciach mogę Wam powiedzieć, że jestem w niej po prostu zakochana! W odpowiednim czasie możecie spodziewać się recenzji :) 

Co myślicie o moich nowych zdobyczach? Znacie te kosmetyki? Lubicie? Może macie ochotę podzielić się swoimi wrażeniami i uwagami?
Pozdrawiam i do następnego postu! A jeżeli chcecie wiedzieć co się dzieje na bieżąco i być w praktycznie stałym kontakcie, zachęcam do polubienia i bacznego obserwowania profilów na Facebooku i Instagramie

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak zaplanować życie?

Znowu piszę późnym wieczorem, ale obiecałam sobie, że będę tu codziennie. To jestem. Dzień był całkiem miły, skończył się mój Weekend Nicnierobienia, więc odetchnęłam z ulgą (sic!) i trochę posprzątałam, skróciłam spodnie (tak. sama. ręcznie.), zrobiłam lekcję z uczniem i trochę poplanowałam przyszłość bliższą i dalszą. Z przyszłości bliższej, aczkolwiek mocno związanej z przyszłością dalszą, czeka mnie rekrutacja na studia drugiego stopnia. Co, gdzie, jak -  w tej kwestii więcej zdradzę dopiero za jakiś czas. Natomiast jeżeli chodzi o przyszłość "bliską-najbliższą", planowanie znacznie uprzyjemniła paczuszka z północy :) Dawno temu zamawiałam darmowe broszurki turystyczne na jednej stronie. Niestety, strona zmieniła nieco swój profil i już nie ma wysyłki broszurek. Na szczęście nie jestem typem, który łatwo się poddaje i postanowiłam pociągnąć za odpowiednie sznureczki. Tym sposobem dotarłam do redakcji jednej strony turystycznej traktującej o Finlandii, gdzie - mimo, że no

I moja kariera aktorska legła w gruzach

A zapowiadało się tak dobrze... Przypadkiem trafiłam na ogłoszenie, że w okolicy będzie kręcony film i ekipa poszukuje statystów. Wymagany wiek się zgadzał, więc wczoraj z nudów stwierdziłam - a co mi tam, nie mam nic do stracenia, wyślę im swoje zdjęcia i najwyżej ktoś się pośmieje. Chciałabym zobaczyć swoją minę, kiedy dziś po południu sprawdziłam maila i zobaczyłam odpowiedź. Ba, ZAPROSZENIE na plan filmowy. I co? I muszę zrezygnować, bo zdjęcia będą realizowane w piątek od wieczora do wczesnych godzin porannych w sobotę. A akurat w tę sobotę moja przyjaciółka ma ślub i nie może mnie tam zabraknąć. Masz Ci los, a już czułam pod stopami czerwone dywany Hollywood :( A tak serio, trochę szkoda, bo zawsze mnie ciekawiło powstawanie tego typu produkcji. Może kiedyś jeszcze będzie szansa, teraz wracam do moich książek i fińskiego :)

Hawajskie mydełko

Tak, tak, zamierzałam pisać tu codziennie, jednak nie przewidziałam problemów z internetem. Zresztą, problemy z internetem mają to do siebie, że nie sposób ich przewidzieć - weźmy na przykład taką sytuację; Spokojne, ciepłe popołudnie. Do domu przyjechał mój Brat z kumplem opowiedzieć o ich podróży na Hawaje, z której dzień wcześniej wrócili. Pokazują zdjęcia, Brat jeszcze chciał skorzystać na swoim laptopie z internetu, więc podałam mu hasło do sieci, wszystko pięknie i cudownie. Kilka godzin później pojechali, ja zrobiłam sobie lekką kolację i zasiadłam przed komputerem, żeby przejrzeć fora, zrobić trening i szybko biec pod prysznic, bo ze Skarbem byliśmy umówieni na Skype. A tu cios w samo serce - nie można ustanowić połączenia. Połączenie niezaufane. Sprawdź datę i godzinę w celach bezpieczeństwa. JA NIEZAUFANA?! Komunikat kazał czekać kilka godzin. Poczekałam dwie. Dwie to przecież parę godzin, a od pary niedaleko do kilku. Zadzwoniłam do operatora, miły pan obiecał szyb