Właściwie to nie wiem jak zacząć, ale wiem, że muszę się wyżalić. Lub wypłakać, jak kto woli. Niedobrze mi. Niedobrze fizycznie i niedobrze psychicznie. Mam wrażenie, że boli mnie każda komórka ciała. Cholera. Nienawidzę dzisiejszego dnia. Nienawidzę lotniska, na którym znowu musieliśmy się pożegnać, na którym po raz kolejny poczułam kłucie w oczach, zaraz po czym zaczęłam płakać jak dziecko. Nienawidzę guli w gardle, którą mam od dobrych paru dni. Nawet pudełko z chusteczkami, po które ciągle muszę sięgać, działa mi na nerwy. A najbardziej nienawidzę siebie, że z taką łatwością pozwalam, by targały mną emocje.